Kulinarne podróże

Stambuł moimi oczami

Nie wątpliwie moja krótka wycieczka do Turcji nie obyła się bez przygód.

Zacznijmy od wizy, to jest wyjątkowo proste. Ja swoją kupiłam w internecie za 20 dolarów i zajęło mi to dosłownie 5 minut. 🙂

Dotarłam na lotnisko w Genewie i po godzinie czekania przy bramce okazało się, że na lotnisku jest strajk personelu w związku z tym wszystko jest opóźnione… Z racji strajku oczywiście otrzymywane informacje były żadne i nie wiadomo było ile to zajmie itp. Po czekaniu na lotnisku kilka godzin okazało się, że możliwe jest żeby polecieć ale bez bagaży… Cóż dobre i to 😉 Wsiadłam więc do samolotu i jakimś magicznym trafem okazało się że moja walizka też poleciała ze mną (o czym przekonałam się dopiero na lotnisku w Stambule, kiedy ją odebrałam). Lot udał się jednak dobrze i polecam Turkish Airlines 🙂 Samolot był komfortowy, obsługa miła, dostaliśmy duży obiad, drinki, kawę, herbatę, przekąski itp. Przed lądowaniem samolot zawracał jeszcze nad centrum Stambułu więc mogłam podziwiać wieczorną panoramę miasta. Już na pierwszy rzut oka wydało się ono ogromne…

Wysiadam z samolotu i pierwsze co to czuje niesamowitą masę spalin… Aż ciężko mi się oddycha. W pierwszej chwili pomyślałam, że to coś z samolotem, ale po wyjściu przed lotnisko nie było wcale lepiej. Następne wrażenie to tłum ludzi wszędzie. Złapałam taksówkę (oczywiście wcześniej czekając w kolejce) do hotelu i oczywiście staliśmy w korku… To co mi się rzuciło w oczy to oczywiście turecki styl jazdy samochodem. Myślę, że Warszawskie korki jednak nie umywają się przy tym co dzieje się w Stambule. Widziałam oczywiście stojącą w korku karetkę pogotowia… Każdy przepycha się jak może, wszyscy zmieniają pasy jak popadnie, kilka razy miałam wrażenie że taksówka w której jestem będzie miała stłuczkę, jednak okazało się że nikt na nikogo nie wpada i szczęśliwie dotarłam do hotelu 🙂

Następny dzień to spotkanie biznesowe z jak się okazało bardzo miłymi turkami 🙂 A później wspaniały obiad. Dużym zdziwieniem było to, że w większości restauracji w Turcji nie podaje się alkoholu. Jednak jedzenie było pyszne 🙂 Ja zamówiłam sobie talerz sałatek, gdzie były między innymi gotowane karczochy, sałatka z fasolki itp. Mój tata dostał górę sałatki ze świeżych warzyw. Do tego obydwoje dostaliśmy jagnięcinę – dla mnie pokrojona w kostkę i upieczona na szpadce (zrumieniona z zewnątrz i soczysta w środku) a mój tata dostał duszoną. Co mnie zaciekawiło to do mojej porcji był podany ryż i frytki i pure ziemniaczane 😉 Objedzeni wróciliśmy do hotelu, spakowałam aparat i ruszyliśmy zwiedzać miasto.

20150203_125413d 20150203_130218d 20150203_130225d

Ciekawostką jest to, że wydaje mi się że nikt tak naprawdę nie wie ile ludzi mieszka w Stambule… Na biznes spotkaniu dostaliśmy informację, że około 8 milionów oficjalnie, taksówkarz powiedział nam że z 30, a wikipedia twierdzi że 14… Więc w sumie nie wiadomo komu wierzyć, ale wiadomo że ludzi jest duuuużo!

Kolejną rzeczą która rzuca się w oczy (szczególnie wyjeżdżając poza turystyczne centrum miasta) jest to, że domy są pobudowane tak gęsto, że rosną dosłownie jeden na drugim. Pooddzielane są jedynie drogami, nie ma za to żadnych drzew, czy zieleni… Jak jest nawet jakaś wolna przestrzeń to jest tam po prostu beton, albo jakieś błoto a nie nawet trawa. Stambuł ma swoją obwodnice, a właściwie miał, gdyż została ona wchłonięta przez miasto. Teraz jest więc mocno zatłoczona… Kolejna ciekawa rzecz to ludzie którzy stoją między samochodami w korku na autostradzie (!) i sprzedają różne rzeczy 😉 Tak więc, jeśli zgłodniejemy stojąc w korku możemy zakupić sobie banana albo wodę, a przy odrobinie szczęścia zrobić zakupy na kolację 😉

Wysiadamy przy wielkim placu w centrum miasta – Sultanahmet. Tam znajdują się trzy pomniki symbolizujące różne kultury które stoją u podnóży współczesnego Stambułu.

DSC_0003aa DSC_0005aa

Z tego miejsca od razu widać słynny Błękitny Meczet! Jest ogromny i naprawdę zjawiskowy. Można wejść do środka za darmo, jednak nam się nie udało trafić na dobrą godzinę, gdyż akurat były modlitwy.

DSC_0019aa DSC_0022aa DSC_0130aa

Idąc dalej dochodzimy do kolejnego symbolu Stambułu – meczetu Hagia Sofia.

DSC_0029aa DSC_0129aa DSC_0127aa

Odbijając w prawo znajdziemy cysternę bazyliki, do której naprawdę warto wejść do środka. Kosztuje to 20 Tureckich Lir (1 Nowa Lira Turecka to teraz około 1.45 złotego) (warto zaopatrzyć się w nie wcześniej, gdyż nie można płacić w innej walucie ani kartą).

DSC_0107aa DSC_0114aa DSC_0117aa DSC_0124aa

Przechodząc meczet Hagia Sofia od strony morza dojdziemy do muzeum archeologicznego oraz do Pałacu Topkapi, w którym również znajduje się muzeum. Oczywiście można te miejsca zwiedzać, jednak ja z racji ograniczonej ilości czasu się nie zdecydowałam.

DSC_0143aa

Około 20 minut na piechotę od tego placu znajduje się kolejna główna atrakcja Stambułu – Wielki Bazar! Tym miejscem byłam na prawdę zachwycona 😉 Oczywiście zakupiłam tam tureckie pamiątki: chustę, miseczki z tureckim wzorem oraz buty. Możemy tam znaleźć jednak dużo więcej rzeczy i na prawdę należy uważać żeby nie wydać zbyt dużo 😉 Większość sprzedawców grzecznie zachęca nas do kupienia ich produktów i zawsze umieją kilka słów po polsku 😉 W dodatku można oczywiście się targować i często wychodzi to całkiem korzystnie (my płaciliśmy w euro, więc znając przelicznik zawsze sporo zaniżaliśmy cenę). Jak na każdych zakupach pamiątkowych należy oczywiście uważać i nie dać się naciągnąć na jakieś bzdurne podróby z chin od przemiłych tureckich sprzedawców (ale chyba nie muszę was pouczać :p).

DSC_0047aa DSC_0053aa DSC_0055aa DSC_0059aa DSC_0063aa DSC_0065aa DSC_0068aa DSC_0099aa DSC_0044aa

Po wyjściu z Wielkiego Bazaru okazało się, że cała dzielnica dookoła jest jednym wielkim bazarem… Tylko tutaj już jest bardzo wiele kiczowatych, kiepskiej jakości rzeczy. Oczywiście wszyscy próbują sprzedać wszystko 😉 Na każdym rogu możemy kupić pieczone kasztany albo kukurydzę.

DSC_0071aa DSC_0074aa DSC_0095aa DSC_0096aa

Kawałek dalej znajduje się Spice Market – czyli bazar z przyprawami. Pięknie tam pachnie ale jest też duuuży tłum. Można tam kupić oczywiście przyprawy, ale również np. herbatę albo tureckie słodycze (co oczywiście zrobiliśmy ;)) Słodycze jednak nie okazały się najlepsze 🙁

DSC_0086aa DSC_0085aa DSC_0084aa DSC_0081aa

stambul1

Zmęczeni całym dniem i obładowaniu zakupami stwierdziliśmy że czas wracać do hotelu. Było już koło 19 i było ciemno, więc chcieliśmy wziąć taksówkę. Jak się okazało zaraz po wyjechaniu z uliczki taksówka stanęła w gigantycznym korku… Widać było, że kierowca jest dość zdenerwowany (ale niestety nie mówił po angielsku wcale). Po około 20 minut stania w korku (nie wiele poruszyliśmy się do przodu, no ale takie są korki) nagle skręciliśmy gdzieś… Myślałam, że jedziemy jakimś objazdem, ale okazało się, że wróciliśmy na tą samą ulicę tylko w drugą stronę. Ja się już zdenerwowałam i zaczęłam się wypytywać że przecież źle jedziemy, na co taksówkarz mi nic nie odpowiadał zupełnie… Mój tata zaczął więc próbować się z nim porozumieć, ale taksówkarz uważał, że dobrze jedziemy albo wcale nic nie odpowiadał! Tymczasem my oddalaliśmy się od naszego hotelu :/ Zaczęłam próbować się dogadać żeby zawiózł nas chociaż do jakiegoś metra/tramwaju albo coś (oczywiście pokazywaliśmy mu wszystko na mapie) ale on wiózł nas gdzieś i nie dało rady się dogadać… W końcu się tak wkurzyłam, że stwierdziłam że wysiadamy tutaj w tej chwili i tata kazał mu się zatrzymać. Chyba w przypływie dobrego serca zapłaciłam mu za kurs, ale wysiadłam trzaskając drzwiami (chcę jeszcze dodać, że taksówkarz zapalił przy nas papierosa stojąc w korku!). Okazało się jednak, że jesteśmy gdzieś i zupełnie nie wiemy jak wrócić…

Jakimiś sposobami dogadałam się z miejscowymi co by wskazali mi drogę na lotnisko (nasz hotel był niedaleko lotniska). Okazało się to jednak wcale nie łatwe 😉 Oczywiście nie wiele ludzi mówi po angielsku, informacje na przystankach tramwajowych nie są zbyt logiczne (np. oznaczenie linii nie jest na końcowy przystanek, żeby łatwo było się zorientować w którą stronę wsiąść. Nie! Oznaczenie linii jest na jakiś losowy przystanek na trasie (nie wiem czy to akurat jest zakończenie linii czy jest w tym jakiś inny sens). Podobnie jest z biletami, gdyż można kupić tylko jakiś żeton, który w sumie za jednorazową podróż wychodzi trochę drogo (4TL), i wrzuca się go przy wejściu i nie ma się dowodu że się go posiadało 😉 No ale jakimś cudem okazało się to do zrobienia i złapaliśmy dobry tramwaj, później przesiedliśmy się w dobre metro i trafiliśmy na lotnisko (oczywiście zajęło nam to dłuuuugo) i w końcu do hotelu.

DSC_0276aa DSC_0273aa

Po takich przeżyciach byliśmy już mega głodni. Postanowiliśmy więc poszukać czegoś dookoła naszego hotelu. W sumie poszliśmy do pierwszej lepszej restauracyjki. Zamówiliśmy sałatkę, która została nam podana z mega gęstym pysznym jogurtem i do tego pitę – taką turecką pizzę z mięsem mielonym na wierzchu. Muszę przyznać, że wszystko było bardzo smaczne i nie drogie. Turcja ma bardzo dobrą kuchnię i tradycyjne dania zjemy praktycznie w każdym miejscu, nawet w niepozornych knajpkach.

20150203_215934d 20150203_220242d

Kolejny dzień to dzień kiedy zostałam sama, mój tata wrócił już do Polski a ja miałam w planach spędzić cały dzień zwiedzając miasto 🙂 Zaczęłam więc od pysznego hotelowego śniadania (muszę przyznać, że rzadko w hotelach jest dobre jedzenie, tutaj jednak był wyjątek. Duży wybór tureckich rzeczy, chałwa, miód, sery itp. ale również tradycyjne europejskie menu – jajka na różne sposoby, wędliny, pieczywo). Ponieważ zmieniałam pokój na ostatnią noc ludzie z hotelu byli tak mili, że sami przenieśli mój bagaż, kiedy ja wyszłam już na miasto 🙂

20150204_083346d

Nauczona doświadczeniem taksówki stwierdziłam że pojadę MetroBusem. Ta nazwa pozostaje dla mnie tajemnicą, gdyż to normalny bus, który po prostu ma swój wydzielony bus pas na drodze (oczywiście jest on dobrze odgrodzony, gdyż myślę, że takiego tylko namalowanego nikt by tu nie przestrzegał :p) i nie stoi w korkach. Przejeżdża on jednak również na azjatycką stronę miasta (do której się nie wybrałam), więc gdzieś chyba jedzie pod ziemią – stąd nazwa metro. Oczywiście idąc na niego z hotelu (dosłownie 200 m) nie było chodnika, a rozwiązanie było takie, że musiałam przejść przez zjazd na stację z głównej drogi i jeszcze przekroczyć inny dojazd do tej drogi (droga oczywiście duża, kilku pasmowa, trasa szybkiego ruchu)… W Polsce również zdarzają się takie rozwiązania w stylu latarni na środku drogi albo domu na połowę zakrętu, mam jednak wrażenie że w Stambule jest to na każdym kroku… Wszystko się po prostu buduje i rozrasta bez większego pomyślunku i infrastruktury.

Kiedy w końcu bezpiecznie dotarłam na przystanek oczywiście znowu ciężko było ogarnąć co kliknąć żeby dostać bilet (tutaj dla odmiany można było wrzucać tylko banknoty), wzięłam więc pierwszą rzecz z brzegu i jakoś zadziałało 😉 Stanęłam na przystanku zorientowałam się i wsiadłam do Metrobusa… Jak się okazało po dwóch przystankach oczywiście w złą stronę 😀 Chciałam więc wysiąść na następnym przystanku, ale MetroBus nie zatrzymał się przez kolejne dwa (mimo wciśnięcia „na żądanie”), aż poszłam do kierowcy zestresowana co się dzieje, ale oczywiście nie dowiedziałam się nic :p Kiedy w końcu wysiadłam zaczęłam dokładnie studiować rozkład jazdy, dostępny na przystanku. Okazało się, że wszystkie busy mają ten sam numer i różne literki – A,B, Z itp. oznaczające różną długość trasy jaką jeżdżą (trasa jest ta sama, ale nie wszystkie busy jeżdżą całą). Wybrałam odpowiednią literkę dla siebie i czekałam… Co chwila podjeżdżały inne busy, które miały dwie literki oznaczenia (takich na rozkładzie nie było)… W końcu wsiadłam w byle co i okazało się, że dotarłam tam gdzie chciałam 😉 Cóż, ten system również nie był zbyt intuicyjny ani logiczny 😉

Tego dnia postanowiłam zwiedzać drugą część miasta. Zaczęłam od przespacerowania się mostem na drugą stronę kanału.

DSC_0165aaDSC_0168aa

aa DSC_0092aa DSC_0090aaNa początek zwiedziłam targ rybny nad brzegiem – cala masa targowisk, widać, że jest to oryginalne tureckie miejsce. Na bardzo klimatycznych stanowiskach można kupić różne dania z rybami, ja skusiłam się na rybny kebab, czyli grillowany filet w picie z warzywami.

DSC_0179aa DSC_0176aa

DSC_0172aa DSC_0178aa

Kolejnym punktem wycieczki była wieża Galata Tower. Dość ciężko było się do niej dostać pieszo i to nie ze względu na to, że trzeba było iść pod górę, ale ze względu na to, że po drodze były duże skrzyżowania bez przejść dla pieszych 😉 Przed wieżą oczywiście była kolejka (ale nie zbyt duża), cena wjechania na górę windą to 30 TL (z tego co pamiętam), więc całkiem sporo i nie ma żadnych zniżek dla nikogo poza obywatelami Turcji. Ze szczytu wieży roztacza się piękny widok na całe miasto 🙂 (ja oczywiście, z racji mojego lęku wysokości, wjechałam na górę, zrobiłam zdjęcia i zjechałam w dół :p)

DSC_0181aa DSC_0198aa DSC_0199aa DSC_0209aaaaaaa DSC_0184aa

Z wieży Galata należy wybrać się na dłuugi pasaż – Istikal. Tutaj możemy znaleźć masę sklepów, kawiarni (oraz oczywiście caaaały tłum ludzi!), jak również jest tutaj pasaż zwany Nevizade, gdzie znajduję się masa restauracji z turecką kuchnią. W kawiarniach obowiązkowe są oczywiście słodkie tureckie słodycze (baklava z ciasta filo z pistacjami albo orzechami włoskimi w słodkim syropie) oraz turecka herbata – smakuje jak english breakfast w specjalnej szklance. Ja ponieważ byłam tam za dnia a nie wieczorem to skusiłam się jedynie na spróbowanie smażonych małży – pyszne! 🙂 Ulicą Istikal jeździ również zabytkowy tramwaj łączący Tunel i plac Taksim. W bocznych uliczkach od placu można znaleźć liczne kebaby – ponoć najlepsze w mieście!

DSC_0214aa DSC_0258aa DSC_0265aa DSC_0266aa DSC_0235aa DSC_0246aa DSC_0222aa DSC_0221aa DSC_0226aa DSC_0250aa

stambul2

Powrót do domu udał mi się już bez komunikacyjnych przygód. Na kolację wybrałam się znowu do pierwszej lepszej knajpy i dostałam za 20 TL cały stół zastawiony pysznościami z kebabem wołowym na talerzu w roli głównej (zamówiłam tylko to a na dodatek dostałam jeszcze sałatkę, pitę, ser itp.). W tej knajpce oczywiście znowu nie było alkoholu a masa Turków piła jogurt z wodą…

20150204_192332ad 20150204_192613ad

Kolejny dzień to już dzień mojego wylotu, po smacznym hotelowym śniadaniu udałam się więc na lotnisko (oczywiście nie ma co kupować pamiątek na ostatnią chwilę na lotnisku, gdyż są drogie i komercyjne).

Niestety z braku czasu nie wybrałam się na rejs przez cieśninę Bosfor, który słyszałam, że jest baaardzo fajny oraz na azjatycką stronę miasta.

Podsumowując miasto jest baaardzo duże i trochę męczące, wszędzie jest tłum ludzi, samochodów, korki itp. Nie ma tutaj chwili odpoczynku oraz jest nie wiele zieleni (poza centrum). Nie jest również łatwe w poruszaniu się ze względu na brak oznaczeń (chodząc na piechotę z mapą też można się zgubić :p). Jednak niewątpliwie Stambułowi nie można odmówić klimatu! Miesza się tutaj wiele kultur i widać to wszędzie gołym okiem, za równo w budowlach jak i w ludziach chodzących po ulicach. Kolejną rzeczą jest to, że nie odniosłam wrażenia jakoby było niebezpiecznie… Podczas kupowania biletów, kiedy to zdecydowałam się, że jeden dzień będę zwiedzać sama, usłyszałam kilka głosów, że to niebezpieczne itp. Otóż, nie uważam żeby było tam niebezpiecznie, a na pewno nie w turystycznej dzielnicy! Cały dzień zwiedzając miasto sama nie zostałam zaczepiona przez nikogo ani razu (a widać przecież, że jestem turystką chodząc z aparatem na szyi i mapą w ręku).Jedyne gdzie ktokolwiek się do mnie odzywał to typowi turystyczni nagabywacze do kupienia pamiątek itp. Oczywiście profilaktycznie wróciłam do domu przed ciemną nocą, ale nie czułam się niebezpiecznie ani przez chwilę 😉

No i oczywiście warto spróbować oryginalnej tureckiej kuchni, która jest pyszna! Wszędzie można znaleźć coś dobrego! 🙂

Na koniec serdeczne podziękowania dla moich rodziców, którzy wymyślili współpracę z Turkami i sprawili że wylądowałam w Stambule, szczególnie dla mojego taty który spędził ze mną jeden dzień zwiedzania. Dodatkowo wielkie podziękowania i pozdrowienia dla Macieja, który to opowiedział mi co zobaczyć w tym wyjątkowym mieście! 🙂

You may also like...

1 Comment

  1. Andrzej says:

    tak , to wspaniałe miasto . Naprawdę warto zobaczyć . Dawne nazwy to :Bizancjum , Nowa Roma , Konstantynopol a od 1930 roku Instabuł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.