Kulinarne podróże

Na Weekend: Budapeszt

Na weekend

Budapeszt, to pierwszy wpis z serii na weekend, którą planuję tutaj dla was. Skąd taki pomysł? Otóż obstawiam, że nie tylko my często podróżujemy na tak zwane „city-break” i latamy do większych Europejskich miast. W naszym przypadku urlop jest na wagę złota, gdyż chcemy i polecieć na wakacje i polecieć do Polski zobaczyć rodzinę i znajomych, więc takie krótkie weekendowe wyjazdy uważamy za doskonały wybór. Wiadomo, że większego miasta, czy Europejskiej stolicy nie da się w pełni zwiedzić w dwa dni, ale też nie o to chodzi w weekendowym wyjeździe. Naszym głównym celem jest poznanie miasta, zobaczenie największych atrakcji, ale też relaks i zmiana otoczenia. Jeśli dane miejsce bardzo nam się spodoba to zawsze możemy tam wrócić i iść np. do wybranego Muzeum.

Informacje praktyczne

Budapeszt jest zdecydowanie jedną z moich ulubionych Europejskich stolic. Byłam tam póki co dwukrotnie i przyznaję, że chętnie odwiedziłabym to miejsce ponownie. Miasto ma wg mnie bardzo specyficzny klimat, jest trochę nowoczesne, ale też bardzo dużo czuję się tu wpływ historii. Jest też trochę powiedziałabym hipsterskie, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Mnóstwo tu restauracji, klimatycznych miejsc, pięknej architektury, a i sami Węgrzy są mili i bardzo pozytywnie nastawieni do Polaków. W końcu Polak i Węgier dwa bratanki 😉 Mogłabym rzecz, że Budapeszt przypomina mi swoim klimatem trochę Warszawę, którą oczywiście uwielbiam i bardzo za nią tęsknie.

Do Budapesztu najlepiej pewnie dostać się samolotem, tanie linie na swoich pokładach latają często i może najwygodniej ale za to sprawnie i w dobrej cenie. Z Polski z tego co wiem są też opcje autobusu, czy pociągu. My ze Szwajcarii jednak polecieliśmy Easy Jetem, jak przystało na weekendowy wyjazd w piątek wieczorem do niedzieli wieczorem.

Do Budapesztu można się wybrać praktycznie cały rok i polecam wam odwiedzenie miasta poza sezonem. Ogólnie większość weekendowych wyjazdów staramy się robić poza okresem wakacyjnym, ze względu oczywiście na brak tłumów ale też i na ceny biletów i noclegów. Nasz wyjazd był pod koniec października, pogoda trafiła nam się świetna (na zdjęciach może nie widać :p), ale było naprawdę ciepło i przyjemnie.

Z rezerwacją noclegu w Budapeszcie również nie powinno być problemu. My korzystaliśmy z Airbnb, ale hoteli też jest dużo. Budapeszt zdecydowanie nie jest najdroższą Europejską stolicą i ceny w tym mieście nie przyprawiają o zawrót głowy. Nocowaliśmy w okolicy dzielnicy żydowskiej, zaraz niedaleko synagogi, i uważam że to było świetne miejsce. Dużo życia nocnego, dobrych knajp i blisko do atrakcji. Uważam też, że ta dzielnica miała niesamowity klimat, bardzo nam się tam podobało i polecam wam również odwiedzić ten region będąc w Budapeszcie.

Praktycznie poza dotarciem z lotniska nie potrzebujecie biletu na komunikację miejską, gdyż większość atrakcji można spokojnie obejść na piechotę. Ewentualnie jeszcze do Term, może przydać wam się jednorazowy bilet na metro.

Co robić?

Mapka z atrakcjami

Zacznijmy od bardzo ważnej, jeśli nie głównej atrakcji Budapesztu, przez którą jest on rozpoznawalny na całym świecie – Parlament. Niewątpliwie ten przepiękny budynek (największy na Węgrzech) jest wizytówką miasta i obowiązkowym punktem zwiedzania. Warto przejść się dookoła Parlamentu, ale też podziwiać go np. z pobliskiego Mostu Łańcuchowego, czy Wzgórza Zamkowego, ale o tym zaraz. Do Parlamentu można też wejść i są wycieczki zorganizowane, więc jeśli mamy więcej czasu i jesteśmy ciekawi czy budynek wewnątrz wygląda równie imponująco co na zewnątrz może to być ciekawa opcja.

Zanim doszliśmy do Parlamentu, nasze zwiedzanie zaczęliśmy od Bazyliki św. Stefana. Ten monumentalny kościół (znów, największy w kraju) został wzniesion na cześć pierwszego króla Węgier – Stefana I.

Zaraz po zobaczeniu Parlamentu można wybrać się na spacer wzdłuż Dunaju. Po chwili spaceru natrafimy na serię damskich i męskich butów zaraz nad brzegiem rzeki – jest to pomnik ofiar Holokaustu, które zostały tutaj właśnie zamordowane.

Idąc dalej dojdziemy do Mostu Łańcuchowego, którym warto przejść na drugą stronę rzeki. Budapeszt to moim zdaniem miasto mostów. Dunaj jest ogromną rzeką dzielącą miasto na słynną Budę i Peszt, jednak żeby połączyć obie części wybudowano mnóstwo przepięknych mostów. Oczywiście Most Łańcuchowy jest chyba najbardziej znany i najstarszy, ale w mieście są inne piękne mosty jak np. Most Elżbiety czy most Małgorzaty, których w ciągu weekendu pewnie nie uda nam się odwiedzić, ale doskonale widać je ze Wzgórza Zamkowego. Ten ostatni prowadzi również na wsypę Małgorzaty, piękną i zieloną. Jeśli macie czas i ochotę możecie wybrać się tam na spacer albo po prostu tam zrobić odpoczynek od zwiedzania.

Będąc nad Dunajem możemy też wybrać się na rejs po rzece. My co prawda nie byliśmy, ale jest to też jedna z ważnych atrakcji miasta. Wybór rejsów jest duży i możemy wybrać dzienny, wieczorny albo nawet nocny z kolacją czy degustacją win.

Wreszcie doszliśmy do Wzgórza Zamkowego, możemy wejść na nie pieszo albo skorzystać z zabytkowej kolejki. Wejście nie trwa jednak długo, więc my oczywiście poszliśmy na piechotę. Wzgórze i Zamek Królewski są wpisane na listę UNESCO i jest to kolejny punkt „must see” w Budapeszcie. Przepiękny zamek góruje nad całym miastem i możemy podziwiać go z zewnątrz, ale też wejść do środka, gdzie znajduje się Muzeum Historii Budapesztu. My jednak ruszyliśmy dalej w kierunku Kościoła Świętego Macieja i Baszty Rybackiej. Kościół, swoją piękną architekturą naprawdę przyciąga uwagę, a znajdująca się obok Baszta sprawia, że klimat tego miejsca jest niemal bajkowy. Jeśli dodamy do tego cudowną panoramę miasta którą możemy podziwiać, nikogo nie zdziwi że to miejsce jest uwielbiane zarówno przez turystów jak i przez mieszkańców miasta.

Jeśli nadal macie siłę zwiedzać, możecie wybrać się na Górę Gallerta, z której rozpościera się piękny widok na miasto. U podnóża Góry są też Łaźnie w których można zażyć relaksujących kąpieli. My jednak odpuściliśmy już spacer po tym rejonie.

Polecam wam również odwiedzenie Centralnej Hali Targowej, znajduje się ona niedaleko Mostu Wolności. Sama hala jest bardzo ładna, ale to co w środku to naprawdę świetna atrakcja dla osób lubiących kulinarne podróże. Możemy tam kupić masę pamiątek, polecam w szczególności węgierską paprykę w proszku: ostrą, słodką lub wędzoną, naprawdę warto! Jeśli możemy zabrać ze sobą do domu wino, to również będzie doskonała pamiątka.

Drugiego dnia głównym celem był relaks w słynnych Budapesztańskich termach. Można tam dotrzeć oczywiście komunikacją miejską, my wybraliśmy jednak spacer przepiękną Aleją Andrassy (Andrássy út). Jest to jedna z piękniejszych ulic w mieście, bardzo zielona z kamienicami, sklepami i budynkami ambasad. Po dość długim spacerze dotrzemy do Placu Bohaterów, który jest bardzo ważnym punktem w mieście. Tutaj jest Grób Nieznanego Żołnierza oraz wielka kolumna z Archaniołem Gabrielem, a piękne budynki po obu stronach placu to Muzea Sztuki.

Niedaleko znajduje się też duży park oraz barokowo-renesansowy zamek – Zamek Vajdahunyad.

Na koniec termy! Moim zdaniem to super atrakcja węgierskiej stolicy, idealna na weekendowy city-break gdyż bardzo relaksująca. Termy – Széchenyi Fürdő, to największe i najpopularniejsze i to te właśnie polecam odwiedzić chociaż raz. Do wyboru mamy bardzo dużo basenów, z różną temperaturą wody i różnymi minerałami oraz kilka rodzajów saun. Spokojnie można spędzić tutaj pół dnia, chodzić od basenu do basenu albo popijać drinka w basenie na zewnątrz. Wstęp do term kosztuje 6200 Forintów, czyli około 80 złotych, ale naprawdę warto!

Co i gdzie zjeść?

Oczywiście nie samo zwiedzanie zabytków i atrakcji jest ważne w poznawaniu miasta! Równie ważne jest jedzenie, a uwierzcie mi po dniu spędzonym w termach będziecie głodni jak wilki!

Najważniejsze miejsce które po prostu musicie odwiedzić to Retro Langos Bufe – czyli tradycyjny węgierski langosz. Langosz to smażony w głębokim tłuszczu placek drożdżowy z dodatkami. Polecam, weźcie wszystkie tradycyjne dodatki: gęsta, kwaśna śmietana, boczek, ser i cebula. To zdecydowanie nie jest danie które można jeść codziennie, ba nawet nie raz w tygodniu, ale na wakacjach się nie liczy, prawda?

Kolejną obowiązkową potrawą na Węgrzech jest oczywiście gulasz! My, z racji noclegu niedaleko synagogi wybraliśmy się do Gettó Gulyás, spróbowaliśmy każdy innego rodzaju gulaszu i wszyscy byliśmy zadowoleni. Myślę, że w Budapeszcie znajdziecie dużo lokali serwujących tą potrawę dobrze przyrządzoną.

W okolicy znaleźliśmy też festival street foodu i miejsce z food truckami, gdzie próbowaliśmy Langosz Burgera, ale nie był niestety ani trochę tak dobry jak ten tradycyjny langosz.

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.