Kulinarne podróże

Maroko na własną rękę – najpiękniejsze miejsca, co kupić i co zjeść

Maroko – piękny kraj w Afryce z bardzo bogatą kulturą zdecydowanie warty jest odwiedzenia. Myśląc o Maroko czuję w powietrzu zapach przypraw, widzę wszędzie kolorowe stragany z masą pięknych rzeczy, w oddali natomiast wyobrażam sobie pustynię, wielbłądy i starodawne piaskowe miasteczka. Czy taki jest prawdziwy obraz tego Afrykańskiego kraju? Zapraszam do czytania 🙂

Bezpieczeństwo

Zacznijmy od kwestii bardzo podstawowej i w sumie takiej którą sprawdziłam na pierwszym miejscu, jeszcze zanim ustaliłam plan zwiedzania. Wiele biur podróży oferuje zorganizowane wycieczki po Maroku. Możemy wybrać wycieczki objazdowe jedno lub dwutygodniowe po różnych częściach kraju, ewentualnie zdecydować się również na wypoczynek na plaży nad oceanem. Wycieczki zorganizowane nie są jednak do końca w naszym klimacie i woleliśmy zrobić wszystko sami. Tu jednak przyszły pewne wątpliwości czy Maroko jest oby na tyle bezpieczne aby móc po nim samodzielnie podróżować bez obaw nie tylko o swoje rzeczy osobiste? Po tygodniowym pobycie w tym kraju mogę wam z czystym sumieniem odpowiedzieć, że tak. W Maroku jest bezpiecznie dla turystów, trzeba jednak zachować pewne, większe niż w Europie, środki ostrożności. Zaczęłam swój research od strony Ministerstwa Spraw Zagranicznych i polecam wam sprawdzać tam w przypadku każdej podróży czy nie ma jakichś ostrzeń i jak wygląda sytuacja na miejscu.

Podczas tygodniowej podróży po Maroku, wynajętym samochodem nie czułam się niebezpiecznie, może poza chwilami w Marakeszu, ale o tym opowiem wam dokładnie niżej przy opisywaniu tego miasta. Przyznaję jednak, że zachowywaliśmy środki ostrożności i na przykład nie jeździliśmy autem już nigdzie po zmroku, wychodziliśmy po zmroku tylko w turystycznych miejscach itp. Uważam, że szczególnie w miejscowościach bardziej w górach i później po przekroczeniu gór Atlas w stronę pustyni czuliśmy się już zupełnie bezpiecznie. Tam ludzie byli przemili, panowała kultura berberyjska i wszyscy byli uczynni i pomocni a nie nachalni jak np. w Marakeszu.

Pierwsze wrażenie było jednak inne… Wyjechaliśmy odebranym autem z lotniska w Agadirze i zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji po coś do jedzenia i picia. Od razu zbiegły się do nas jakieś dzieci (bynajmniej nie wyglądały na bezdomne) i zaczęły żebrać od nas pieniądze… Nie było to zbyt przyjemne przeżycie, ale całe szczęście później już było tylko lepiej i nie mieliśmy więcej tego typu przygód.

Podsumowując, jeśli więc zachowacie podstawowe środki ostrożności i będziecie pilnować swoich rzeczy i nie zapuszczać się w podejrzane miejsca po zmroku z pewnością nic wam się nie stanie.

Informacje Praktyczne

My pojechaliśmy do Maroko w kwietniu, zaraz po Wielkanocy. Nie polecam wam jednak tego okresu, gdyż wczesna wiosna w Maroko to okres bardzo wietrzny. Pogoda trafiła nam się więc kiepska, było zimno (całe szczęście nie padał deszcz ale w górach np. spadł śnieg i przełęcz była nieprzejezdna) no i wiało tak okropnie że moje ucho cierpiało cały wyjazd. Lepszym okresem będzie już maj i czerwiec ewentualnie później wrzesień, październik. W środku lata Maroko może być nieznośnie gorące i zapewne tłoczne, więc jak zawsze jeśli możecie to unikajcie środka sezonu wakacyjnego.

Jeśli zdecydujecie się na wyjazd na własną rękę do Maroko dostaniecie się najlepiej samolotem np. tanimi liniami z większości Polski miast. My lecieliśmy do Agadiru Wizzairem z Warszawy.

Kolejną sprawą jest poruszanie się na miejscu. Nasz wybór padł na samochód, nie była to jakaś droga sprawa nawet z pełnym ubezpieczeniem (polecam szczególnie na Maroko!). Infrastruktura drogowa jest w porządku i w większości nie ma dużo aut. Trochę gorzej robi się w rejonach górskich, gdzie drogi są nie asfaltowe, wąskie i mogą być niebezpieczne. Chciałabym jeszcze zauważyć, że jeśli wybieracie się samochodem do Marakeszu lub zapewne innego większego miasta musicie mieć stalowe nerwy. Mój mąż prowadził auto po centrum Marakeszu, ja jednak musiałam praktycznie zamknąć oczy. Zasad ruchu drogowego praktycznie nie ma, nie przestrzega ich nikt, a na drodze są auta, skutery, bryczki konne, osły, ludzie, rowery, stragany i jeszcze wiele innych zupełnie niepasujących tam rzeczy. Z parkowaniem nie ma większego problemu poza centrum miasta, chociaż czasem trzeba zostawić komuś pieniążek w zamian za przypilnowanie samochodu. Jeśli jednak nie czujecie się zbyt pewnie za kierownicą można rozważyć inne opcje zwiedzania Maroko.

Jeśli dotrzecie samolotem do większego miasta (Marakesz, Fez itp.) można skorzystać z oferty lokalnych biur podróży, które proponują różne plany zwiedzania kraju. Z reguły są to kilkudniowe wypady, w małych grupach i zawsze jest auto z kierowcą/przewodnikiem. Takie zorganizowane wycieczki są podobno fajne i cieszą się sporą popularnością. Nasi znajomi z tego skorzystali i byli zadowoleni oraz np. amerykanki które poznaliśmy na pustyni również miały wykupiony taki kilkudniowy trip z Marakeszu obejmujący między innymi właśnie nocleg na pustyni.

Baza noclegowa w Maroku jest dość duża i spokojnie każdy znajdzie coś dla siebie. Są zarówno luksusowe hotele jak i małe bed and breakfast czy inne pensjonaty. My w kwietniu rezerwowaliśmy część noclegów z wyprzedzeniem a część z dnia na dzień i nie było z tym problemów. Jeśli podróżujecie poza sezonem lub w zimniejsze miesiące sprawdźcie koniecznie czy noclegi mają ogrzewanie… Nocami, szczególnie w okolicach pustynnych potrafi być naprawdę zimno a część budynków nie jest wyposażona w żadne ogrzewanie. W większości farelka załatwia robotę, ale raz np. w jednym hotelu nie działało ogrzewanie, a z samą farelką w nocy musiałam spać pod grubą kołdrą i brać dodatkowy koc z recepcji… Moim zdaniem noclegi nie były też specjalnie tanie. Przed wyjazdem spodziewałam się w Maroko niskich cen, jednak wcale tak nie było. Szczególnie w Marrakeszu ceny były praktycznie europejskie. Średnio za nocleg płaciliśmy około 50-60 euro, z czego w Marrakeszu było to nawet koło 80 za wcale nie luksusowy hotel, a taniej było np. w Essaouirze – 40 za super piękny hotel. Ogólnie pozostałe ceny nie są jednak zbyt wysokie, walutą w kraju jest Dirham Marokański i wynosi on około 0.4 złotego.

W Maroko nie jest niestety łatwo dogadać się po angielsku i znajomość tego języka nawet w turystycznych miejscach nie jest najlepsza. Jednak wszyscy dobrze mówią i rozumieją po francusku. Z moją znajomością francuskiego nie mieliśmy większych problemów w komunikacją, jeśli jednak wasz francuskie nie istnieje polecam ściągnąć na telefon mini słowniczek.

Kolejną ważną sprawą jest jedzenie i picie, oczywiście o tym co zjeść i czego się napić opowiem wam w osobnym akapicie, ale tutaj zacznijmy od tego czego nie jeść i czego nie pić. Otóż przed wyjazdem wiele osób mówiło nam, że zemsta Faraona panuje w Maroko i że na to trzeba bardzo uważać. Nam całe szczęście się to nie przytrafiło, mimo iż zdarzyło nam się jeść w przydrożnych knajpkach. Jednak koniecznie pamiętajcie żeby nie pić wody z kranu i używać tylko butelkowanej (do mycia zębów najlepiej też), no i ogólnie uwaga też np. na kostki lodu albo surowe warzywa i owoce, gdyż nie wiadomo w jakiej wodzie były myte. Polecam też jeść raczej w sprawdzonych miejscach ze spora ilością ludzi.

Atrakcje

Przejdźmy do atrakcji. Przedstawię je wam w kolejności w jakiej je odwiedzaliśmy – cały wyjazd zajął nam dokładnie tydzień i zaczynaliśmy i kończyliśmy w Agadirze. Od razu jednak zaznaczę, że pojechanie na pustynię i powrót zajął bardzo długo i praktycznie jeden dzień spędziliśmy w sumie całkowicie w aucie. Pustynia była jednak wyjątkowa i uważam, że warto do niej pojechać będąc już w Maroku.

Essaouira

Nasza przygoda zaczęła się w Agadirze, który jednak szybko opuściliśmy i udaliśmy się do Essaouiry. Szczerze? Ta miejscowość po prostu skradła moje serce! Poza pustynią to moja ulubiona atrakcja Maroka i zdecydowanie bardzo wam polecam. Essaouira jest poprostu piękna, wąskie uliczki, stragany, piękne marokańskie domki a to wszystko nad brzegiem oceanu. Zachód słońca nad oceanem oglądany z murów miasta, wielkie fale rozbijające się o brzeg – do tej pory to wspomnienie wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Medyna – czyli centrum miasteczka jest wpisana na listę Światowego dziedzictwa UNESCO. Panuje tutaj naprawdę wyjątkowa atmosfera i spacerując uliczkami, oglądając biało-niebieskie domki możemy na chwilę zatracić się w spokojnym klimacie miasta. Oczywiście znajdziecie tu również targowiska i masa sklepów, więc jeśli macie ochotę kupować pamiątki (później powiem wam oczywiście co!) to Essaouira jest doskonałym miejscem. Nie zapomnijcie odwiedzić również Portu – on jest już mocno marokański, trochę brudny, pachnący rybami, ale równie fascynujący. Spędziliśmy w miasteczku tylko jeden dzień, a szkoda, bo na pewno przez kilka dni tutaj da się dobrze naładować baterie.

Marrakesz

Moim zdaniem Marrakesz był zdecydowanie najgorszym miejscem w całej naszej podróży po Maroko. Miasto jest głośne, brudne i wręcz dzikie, co zdecydowanie nie przypadło mi do gusty. Wśród tłumów ludzi, głośnych i nachalnych nagabywaczy po prostu nie czułam się bezpiecznie. Pełny wąskich uliczek Marrakesz jest jednym wielki straganem z milionem stoisk, jednak odradzam robić tu zakupy, ceny są wyższe a sprzedawcy nie uprzejmi. W dodatku po uliczkach niby tylko dla pieszych non stop jeżdżą skutery co sprawia, że co chwila jeszcze mocniej ściskam swój wiszący na szyi aparat. Zdania na temat tego miasta są zapewne podzielone i może niektórym spodoba się taki klimat, my jednak nie czuliśmy się tu dobrze.

Podczas zwiedzania Medyny, czyli starego centrum miasta, wąskich uliczek i czerwonych domków na pewno dotrzecie na główny plac miasta – Dżemaa el-Fna. To tutaj bije serce miasta i to miejsce naprawdę żyje (jak dla mnie trochę aż za dużo się tu dzieje). Małpka na łańcuchu? Zaklinacze węży, który podchodzą do turystów i układają im węże na ramieniu czy Pani robiąca tatuaże z henny która jeśli grzecznie jej odmówiłam, złapała mnie za rękę i zaczęła mnie ciągnąć (to było zdecydowanie daleko poza moją strefą komfortu a i mój mąż mocno się wtedy zdenerwował). Takie atrakcje i wiele innych czeka was na tym Placu. Po zmroku jest to nie tylko targ ze wszystkim, ale również jeden wielki targ z jedzeniem. Chcecie spróbować owczej głowy? No to śmiało 🙂 My nawet skusiliśmy się, żeby zjeść tutaj, jednak jestem pewna że dostaliśmy mocno turystyczną cenę…. Jedzenie było w porządku ale zapłaciliśmy jak w dobrej restauracji… Po zmroku plac tętni życiem, ludzie się bawią, są występy, gra muzyka, atrakcji jest pod dostatkiem.

W ciągu dnia odwiedźcie koniecznie moim zdaniem najpiękniejsze miejsce w Marrakeszu – ogród Majorelle. Ten ogród został stworzony przez samego Yves Saint Laurent, jest tutaj również jego muzeum. To miejsce jest naprawdę czarujące i warto odjechać kawałek od tłocznego centrum, żeby je zobaczyć.

Kolejnym punktem na mapie zwiedzania jest Pałac Bahia. Co prawda sam pałac jest młodszy niż okoliczne budynki w mieście, jednak jest perełką architektoniczną. Piękny styl Marokański oraz piękny ogród – odpoczniecie tutaj trochę od zgiełku miasta.

Marrakesz ma zapewne wiele innych atrakcji do zobaczenia, my po dwóch nocach jednak ewakuowaliśmy się i pojechaliśmy dalej w góry.

Warzazat i Ait Ben Haddou

Ruszliśmy na południę, po przekroczeniu przełęczy Tizi n’Tichka – gdzie wjechaliśmy na 2260 m znaleźliśmy się na ziemi Berberyjskiej. Same góry Atlas są również piękne, zupełnie dzikie i naturalne z zapierającymi dech w piersiach widokami. Berberowie to rdzenni mieszkańcy Afryki Północnej, dzisiaj zamieszkują głównie rejony około pustynne i w Maroku jest ich najwięcej. Nie są to muzułmanie a ich kultura cechuje się dużym spokojem oraz szacunkiem (szczególnie dla kobiet). Zdecydowanie od razu po przejechaniu gór było czuć zmianę klimatu. Ludzie byli milsi, nie nachalni oraz bardzo uczynni i pomocni.

Dwoma obowiązkowymi punktami do zobaczenia jest Warzazat oraz Ait Ben Haddou. Warzazat to większe pustynne miasto, idealne na zakupy, jedzenie oraz krótkie zwiedzanie. Ait Ben Haddou natomiast to perełka Maroko – wpisane na listę UNESCO – piękne pustynne miasteczko.

Jeśli będziecie mieli chwile możecie odwiedzić też wytwórnie filmowe np. Atlas Studio, które są zaraz przez Warzazate. Oczywiście nie jest to główna atrakcja, ale kręcone tu było dużo hollywodzkich filmów i można zobaczyć scenerię np. z Asterixa i Obelixa.

Pustynia Merzouga

Wszystko co powinniście wiedzieć o pustyni napisałam wam w osobnym poście – tutaj: Maroko – noc na pustyni Sahara. Zdecydowanie polecam to miejsce, jedno z piękniejszych jakie widzieliśmy w życiu!

Wąwóz Dades i Dolina Róż

Po drodze jest również wąwóz Dades z przepięknymi widokami, krętą drogą i stromymi skalnymi ścianami po obu stronach. Warto zajechać też na chwilę do Doliny Róż i w lokalnym sklepie kupić wodę różaną albo kosmetyki z dodatkiem tego pięknego zapachu.

Agadir

Ostatnie pół dnia przed wylotem spędziliśmy w Agadirze. To zdecydowanie nie mój klimat, trochę kiczu, dużo Rosyjskich turystów no i hotele all inclusive wszędzie. Jednak plaża i ocean bardzo na plus oraz restauracje z dużym wyborem świeżych ryb i owoców morza w bardzo dobrej cenie.

Kuchnia i pamiątki

Kuchnia Marokańska jest słynna ze swoich potraw, aromatycznych przypraw i gotowanych w specjalnych naczyniach dań. Mnie jednak nie zachwyciła… Składniki są naprawdę super i kupiłam z Maroko całą masę różnych przypraw, nie tylko ras-el-hanout ale też szafran, kmin rzymski, różne mieszanki Tajine czy kurkumę. Uważam jednak, że w Maroko wcale tych przypraw tak dużo się nie używa, dania były często mdłe i wcale nie miały tak dużo aromatu. Od razu wam zaznaczę, że zawsze staram się trochę kulinarnie przygotować do podróży i sprawdzić co i gdzie zjeść, często pytamy też o jakieś rekomendacje znajomych którzy już w danym miejscu byli albo nawet pytamy w hotelu czy polecają jakieś miejsce. Nie jest więc to raczej kwestia tego, że jedliśmy w złych miejscach.

Tradycyjne Marokańskie Tajine (Tadżin) jedliśmy zarówno rybne w Essaouirze jak i jagnięce w Marrakeszu. To jagnięce było jeszcze do tego twarde a z dodatków miały tylko cebulę… Tajine jest to coś w rodzaju gulaszu, albo raczej duszonego dania i nazwa pochodzi od specjalnego garnka w którym tą potrawę się gotuje. Garnek na wydłużoną do góry pokrywkę przez co cała para i wszystkie aromaty wracają z powrotem do potrawy. Tajine może być wegetariańskie, rybne lub mięsne (najczęściej kurczak lub jagnięcina) z dodatkiem warzyw i suszonych owoców.

Kolejnym daniem obowiązkowym jest kuskus, je się go wszędzie na różne sposoby, najczęściej jednak z gotowanymi warzywami. Mdłe okropnie, jedliśmy kilka razy i może raz smakował nam względnie jak polaliśmy go w dużej ilości sosem.

Pozostając przy głównych daniach spróbujcie też mięsnych szaszłyków – brochettes.

Innym daniem, które akurat bardzo mi smakowało jest Pastilla – ciasto coś na styl francuskiego posypane cukrem, ale z mięsnym nadzieniem. Słodko – słone połączenie przypadło mi do gustu i kurczak w środku z suszonymi owocami okazał się bardzo ciekawy. Ponoć to danie oryginalnie można zjeść z mięsem gołębia.

Aromatyczna zupa z ciecierzycy i soczewicy – harira. To smakowało mi bardzo! Pyszna sycąca, do tego kawałki daktyli i sezamek – pycha.

Na śniadania w Maroko dostaniecie wybór bardzo fajnych placków – msemen oraz beghrir. Msemen to twardsze placki, bardziej jak tortille, natomiast beghrir – zwane plackami tysiąca dziurek to małe drożdżowe placuszki. Dodatkami do śniadania będą też dżemy czy miody – wszystko lokalne.

Nie ważne czy jesteście w grupie osób lubiących oliwki czy tej która ich nie znosi. W Maroko oliwki powinny wam smakować tak czy siak! Jest tyle odmian i tyle smaków, że każdy znajdzie coś dla siebie. Od cierpkich marynowanych, po bardzo delikatne młode zielone – pamiętajcie żeby kupić więcej i zabrać do domu.

Oprócz oliwek w Maroko popularne są również kiszone cytryny. Owoce wraz ze skórką kisi się z dodatkiem soli, skórka przez to mięknie a owoce stają się kwaśne, słone i lekko słodkie. Specyficzny smak, ale jako dodatek do dań w nie wielkiej ilości dobrze się sprawdzają.

W Maroku nie pije się praktycznie alkoholu ale za to popija się wszędzie miętową herbatę. Za górami Atlas również herbatę berberyjską (zwaną też Berber Whisky) która może mieć różne inne zioła np. melisę czy różę. Jeśli lubicie herbatę to kupcie do domu jako pamiątkę 🙂 W szary zimowy wieczór przy filiżance herbaty berberyjskiej przypomną wam się piękne miejsca w Maroku. 🙂

Produktem który po prostu trzeba zabrać ze sobą z Maroko jest olej arganowy. Najlepiej kupić go w Essaouirze, gdzie na naszych oczach jest on świeżo tłoczony. Możecie kupić taki do jedzenia albo taki kosmetyczny do używania jako balsam czy też odżywka na włosy. Ten do jedzenia ma specyficzny smak, ale jest bardzo zdrowy. Za to ten kosmetyczny to podobno skarb Maroka i skóra piękniejsza i młodsza o kilka lat gwarantowana.

Mydełka i domowe kosmetyki to również ciekawe pamiątki z Maroko. Naturalne maseczki z występującej tu glinki czy mydła z aromatem różanym. Kupujcie je raczej na bazarkach albo w małych sklepikach w tym się specjalizujących – lokalnie, nie w dużym sieciowym markecie czy Carrefourze.

Marokański styl wyjątkowo mi przypadł do gustu, wszystkie wnętrza, dodatki i architektura zdecydowanie mnie zaczarowały. Jeśli macie duży bagaż wyposażenie domu kupcie w Maroko 😉 Rzeczy są naprawdę piękne, często ręcznie robione i z klimatem. Jeśli jednak tylko mały bagaż to to z czym musicie odlecieć z kraju Berberów to może chociaż zmieści się wam mały dywanik albo kilka pięknych talerzy? Ja nie mogłam się oprzeć tym dywanom, ręcznie robione, wełniane – naprawdę genialne. Kupiliśmy jeden malutki do domu – kupujcie je najlepiej w Warzazat, większość z nich które możecie znaleźć w innych częściach kraju i tak pochodzi właśnie stąd. No i koniecznie talerze, półmiski, tajiny, wszystko tak piękne że kupiłabym całą kolekcję.

Na koniec – Essaouira słynie z produkcji srebrnych przedmiotów i można tam naprawdę kupić przepiękne rzeczy w dobrej cenie. Jednak, należy uważać na oszustów i polecam przed większym zakupem trochę poczytać o fałszowaniu srebra, o jego cenach itp. żeby uniknąć zakupu drogiego kawałka metalu.

No i pro tip na cały wyjazd – targujcie się! I to tak zdecydowanie, nawet jeśli nie dostaniecie ceny którą chcecie to możecie po prostu odejść, czasem sklepikarz za wami wręcz pobiegnie sprzedając wam w końcu rzecz za dokładnie tyle ile chcieliście. Zaczynajcie się targować tak od maksimum połowy ceny wystawionej.

Podsumowując – Maroko jest bardzo ciekawym krajem, pod kątem kultury, architektury jak i natury. Przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa nie należy się zbytnio obawiać i można podróżować po kraju na własną rękę. Myślę, że jeszcze kiedyś chętnie wybierzemy się do Maroka tym razem zobaczyć jego północną część. Ale tymczasem z uśmiechem na twarzy wspominam przepiękna pustynię, gościnnych Berberów a i nawet szalony Marrakesz.

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.