Kolejnym przystankiem w naszej podróży po Florydzie był Key West. Jest to wyspa, położona najbardziej na południe z całego terytorium Stanów Zjednoczonych. Wiedzie do niej bardzo malownicza droga, pełna mostów, innych małych wysepek oraz ciekawych krajobrazów. Mówi się, że na Key West można poczuć już klimat karaibskich wysp, i rzeczywiście!
Długa, malownicza droga…
Wyruszamy rano z Miami i kierujemy się na południe! Cały nasz wyjazd pogoda nam niestety nie dopisała i wcale nie było aż tak gorąco, tylko pochmurnie, burzowo i z wieczornymi opadami deszczu. Pakujemy jednak kostiumy kąpielowe i jedziemy. Droga jest długa…. Na początku obydwoje zachwycamy się krajobrazami, jedziemy prawie przez dżunglę, dookoła gęsty las, palmy. Przejeżdżamy przez okoliczne miasteczka z masą restauracji i innych przydrożnych atrakcji. Co ciekawe ludzie mieszkających na wyspach mają bardzo fajne skrzynki na listy, oczywiście amerykańskim zwyczajem stoją one przy drodze, ale te mają różne kształty np. rekina, albo łódki, albo innych zwierzątek. Ledwo orientujemy się, że opuściliśmy już kontynentalną Florydę i przemierzamy wyspy – Florida Keys. Od teraz jest masa mostów, co chwila małe lub większe wysepki. Niektóre są tak malutkie, że rośnie na nich zaledwie kilka drzew, niektóre większe z kilkoma drogami i plażą. Woda jest przepięknie niebieska a z nieba jednak leje się żar. Cała podróż z Miami na Key West – ostatnią z tych malowniczych wysp trwa około 4 godzin, jest więc jednak bardzo męcząca.
Wyspa prawie karaibska
Docieramy w końcu na wyspę, mamy wrażenie że już opuściliśmy Stany Zjednoczone i jesteśmy na Karaibach, gdzie życie toczy się zdecydowanie wolniej. Atmosfera wyspy jest zupełnie inna niż sobie wyobrażałam, małe drewniane domki, wąskie ulice, ciekawa zabudowa, palmy, dużo rowerzystów, mało samochodów, napoje z kokosów… Wszystko to sprawia wrażenie, że naprawdę jesteśmy na tropikalnej wysepce.
Wolne kury!
Pierwszym punktem naszej wycieczki jest the Southernmost point – czyli najdalej wysunięty na południe punkt w Stanach Zjednoczonych. Z tego miejsca jest tylko około 140 km do Kuby, którą ponoć przy dobrej widoczności można zobaczyć na horyzoncie. Do zrobienia sobie zdjęcia jest kolejka, ale oczywiście czekamy grzecznie, bo przecież nie po to przejechaliśmy taki szmat drogi żeby nie cyknąć tutaj fotki.
Jesteśmy cali mokrzy już po kilku minutowym spacerze, jest zdecydowanie bardzo wilgotno i parno. Kupujemy na ochłodę napoje z kokosów 🙂 I idziemy na plażę.
Plaża wygląda iście bajecznie, jednak przy bliższym poznaniu nie jest taka fajna, w wodzie są glony, plaża jest mała, a zaraz obok przebiega droga.
Lekko zniechęceni jedziemy na drugą stronę wyspy. I tutaj znowu czujemy się jakbyśmy teleportowali się na rajskie wyspy. Trafiamy do Bahama Village, najbardziej turystycznej dzielnicy na wyspie. Ilość turystów jednak nie przeszkadza w niczym, gdyż od razu czujemy atmosferę tego miejsca! Kolorowe knajpki serwujące drinki (przeważnie z rumem), stoiska z cygarami oraz oczywiście sklepy z pamiątkami i restauracje, do tego muzyka rodem z Kuby i na prawdę można poczuć, że jest się na wakacjach. To miejsce zdecydowanie podobało mi się najbardziej! W okolicy jest również port i nadmorska promenada, a wszystko to w towarzystwie biegających swobodnie kur! Tak właśnie! Na Key West jest ich cała masa, są to wolne kury!
O dziwo bardzo często wokół słychać było język polski – co w Stanach, prawdę mówiąc nie jest wcale powszechnym zjawiskiem. Okazuje się, że na Key West znaleźliśmy nawet Polski sklep! Dobrze rozumiem, czemu akurat to miejsce upodobała sobie Polonia 🙂
A kulinarnie?
Oczywiście, z racji tego że to wyspa to chętnie jada się tutaj ryby i owoce morza. My jednak skusiliśmy się na kuchnię tropikalną i poszliśmy do restauracji karaibskiej. Przyznam szczerze, że nie wiele wiem na temat tej akurat kuchni, ale bardzo bardzo mi smakowała. Moje danie to przegrzebki w aromatycznym i pikantnym sosie, danie mojego lubego to tortille z warzywami i mięsem, jako dodatek mamy jeszcze grillowaną kukurydzę z ostrym sosem. Widać tutaj wyraźnie przebłyski kuchni meksykańskiej, ale również królują tu przyprawy, które nadają niesamowity aromat naszym daniom!
Kolejnym obowiązkowym przysmakiem na wyspie jest Key Lime Pie, kosmicznie słodkie i pyszne ciasto na kruchym spodzie z kremem z rosnących na wyspie limonek i odrobiną bitej śmietany. Czysta rozpusta!
Z racji panującego upału dla ochłody wzięliśmy jeszcze lody 🙂 Przepyszne! 🙂
Dla żądnych przygód
Jeśli wspaniała atmosfera wyspy i leżenie na plaży z drinkiem nie jest dla nas wystarczające, możemy skusić się na inne atrakcje. Na prawdę jest w czym wybierać, począwszy od rejsów łódkami, nart czy skuterów wodnych, kajaków aż na nurkowaniu w rafie koralowej skończywszy. Różnorodność oferowanych tutaj sportów wodnych jest naprawdę duża!
Kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi musieliśmy jednak opuścić Key West i udać się w powrotną, długą drogę do Miami, gdzie mieliśmy nocleg. Bardzo żałowałam, że nie zostaliśmy dłużej na wyspie i nie skorzystaliśmy z większej ilości atrakcji, a jedynie zwiedziliśmy wszystko pobieżnie. Dlatego też jeśli chcecie wybrać się do tego pięknego miejsca to zdecydowanie polecam na minimum jeden nocleg. Jednodniowa wycieczka z Miami, jaką my zrobiliśmy była zbytnio męcząca.
To atrakcyjne miejsce i tylko 140km do Kuby .