Ostatnio razem z moim Lubym wybraliśmy się na kilku dniowy wyjazd na Florydę. Z racji tego, że byliśmy na samym południu nie sposób było nie wybrać się na wycieczkę do Parku Narodowego Everglades.
Co to? Gdzie to?
Everglades to bardzo duży obszar, na samym południu Florydy, w większości dziki i nie zamieszkały. Teren jest dosyć podmokły i trawiasty, wygląda prawie jak sawanna, ale na bagnie 😉 Wszędzie widać wysokie trzciny z gdzieniegdzie rosnącymi drzewami oraz gdzieniegdzie głębszymi i większymi jeziorami. Panuje tu subtropikalny klimat i w lato jest na prawdę bardzo gorąco i wilgotno. Ze względu na te cechy jest tutaj ogromna różnorodność fauny i flory. Roślinność, przynajmniej dla mnie, wydała się zupełnie inna niż ta spotykana w Europie, co już sprawiło, że Everglades miał niesamowity klimat. Również żyjące tutaj zwierzęta można spokojnie obserwować w ich naturalnym środowisku, a ze względu na ich ilość, nie trudno się na jakieś natknąć. Zwiedzanie tego miejsca było więc ciekawym przeżyciem 🙂
Atrakcje
Atrakcji do wyboru jest dość sporo. Począwszy od klasycznych łodzi powietrznych – airboat, które są bardzo popularne i na taką przejażdżkę można wybrać się dosłownie wszędzie, poprzez np. wyprawę na kajakach przez dżunglę. My jednak, z racji posiadania samochodu, wybraliśmy się na wycieczkę objazdową do Parku Narodowego.
Jak już wspominałam, teren jest ogromny, więc cała wycieczka zajęła nam kilka godzin. Wygląda to mniej więcej tak, że dostaje się mapkę i podróżuję się samochodem kolejno po różnych punktach. W każdym miejscu jest krótka, lub dłuższa piesza wycieczka z różnego rodzaju krajobrazem. I tak raz idziemy 15 minut przez bardzo wilgotny, gęsty las, gdzie omal co nie jesteśmy pożarci żywcem przez komary i staramy się w gąszczu wypatrzeć sowę. Kolejnym razem idziemy drewnianym pomostem ponad podmokłymi trzcinami i jeziorem obserwując stado ptaków. Jak to w Parku Narodowym, gdzie zwierzęta żyją na wolności, nie zawsze udaje się wszystkie zobaczyć. Mimo to, niektóre miejsca są przepiękne! W tym parku żyją podobno nawet pumy! Przystanków po drodze jest około 7 i w sumie jedyny rozczarowujący jest ostatni punkt, gdzie poza polem campingowym nie ma prawie nic. Mapkę drogi znajdziecie poniżej. Wstęp do parku kosztował chyba 10 dolarów za samochód.
Aligatory!
Skupmy się jeszcze przez chwilę na królu Everglades – aligatorze! Jest on oczywiście główną atrakcją, wręcz symbolem tego miejsca. No i oczywiście trzeba go zobaczyć! Nie jest to dosyć trudne, gdyż już na pierwszym przystanku naszej wycieczki (Anhinga Trail) przechodzimy drewnianymi pomostami nad rozlewiskiem gdzie żyją sobie aligatory. Robimy im całą masę zdjęć, tymczasem one zupełnie nas ignorują. Pływają sobie powoli, leniwie, nie zwracając uwagi ani na obecne niedaleko żółwie, ani masę przepływających obok ryb, ani również na turystów. Są to bardzo majestatyczne i niebezpieczne zwierzęta, jednak obserwowane z boku wydają się wyjątkowo spokojne i potulne. Myślałam jednak, że w parku aligatory są na każdym kroku i będziemy je widzieć nawet przechodzące obok ulicy, jednak niestety nie mieliśmy takiego szczęścia.
Jeśli chcecie odkrywać dziką przyrodę, oglądać naturalne krajobrazy i przemierzać nieznane miejsca to polecam was wycieczkę do Everglades 🙂
Uwagi praktyczne:
Na wycieczce byliśmy w niedzielę, koło południa, ale nie było zbyt wielu ludzi. Na niektórych postojach byliśmy wręcz sami. Jak widać Park Narodowy nie cieszy się aż tak wielką popularnością.
Jeśli nie jesteście zainteresowani zwiedzaniem Parku, myślę, że ciekawą opcją będą Airboat Tours, jednak polecam sprawdzić dobrze wcześniej miejsce z którego płyniemy, gdyż słyszałam, że łatwo można zapłacić za rejs i nie zobaczyć nic poza krzakami.
Na każdą wycieczkę do Parku warto zabrać ze sobą coś na komary – jest ich na prawdę cała chmara! Oraz osoby wrażliwe na różnego rodzaju pająki itp, radzę uważać 😉
Ciekawostka:
Dzień wcześniej, w Miami na kolację zamówiliśmy sobie aligatora z okolicznej farmy. Tak tak, niektóre farmy hodują te zwierzęta z przeznaczeniem właśnie do jedzenia… I tak oto dostaliśmy na talerzu panierowane, smażone oczywiście amerykańskim sposobem, w głębokim tłuszczu kawałki aligatora. Czy było smaczne? Ciężko powiedzieć, gdyż w sumie głównie to było czuć panierkę. Mięso przypominało (może też przez sposób przyrządzenia) lekko schabowego, nie miało intensywnego smaku, ale było włókniste i lekko suche. Ogólnie nic specjalnego…
Krokodyle ,bagna ale pumy to ciekawe .